OTHER
Niezależność mediów, wolność słowa i odpowiedzialność karna mediów w UK. WYWIAD | Piotr Dobroniak + Minefreedom
17:12
W obliczu ostatnich wydarzeń – nałożeniu przez KRRiT* na polską stację telewizyjną TVN24 kary wynoszącej blisko 1,5mln zł za relacjonowanie kryzysu parlamentarnego w grudniu ubiegłego roku, postanowiłem porozmawiać z osobą pracują w mediach w Wielkiej Brytanii.
Dlaczego zainteresowałem się tym tematem?
Po pierwsze - ponieważ jest to pierwsza kara KRRiT wymierzona w media za relacjonowanie wydarzeń na żywo, pod drugie, drugi raz drugi w historii przekracza ona 1mln zł, po trzecie i co najważniejsze– jest to wg. mnie zamach na niezależność mediów.
Moim rozmówcą jest dziś Piotr Dobroniak - Szef programowy portalu Cooltura24. Felietonista londyńskiego tygodnika Cooltura. Video Reporter Zagraniczny Polskiej Agencji Prasowej.
Były korespondent TVP Polonia, współpracował również z Agencją Informacji TVP oraz kilkoma mediami brytyjskimi.
Porozmawiamy o swobodzie pisania, o tym, jaka panuje atmosfera w gronie polsko-angielskich mediów wobec ostatnich wydarzeń w Polsce oraz o tym jak w Wielkiej Brytanii wygląda odpowiedzialność karna mediów.
Dlaczego zainteresowałem się tym tematem?
Po pierwsze - ponieważ jest to pierwsza kara KRRiT wymierzona w media za relacjonowanie wydarzeń na żywo, pod drugie, drugi raz drugi w historii przekracza ona 1mln zł, po trzecie i co najważniejsze– jest to wg. mnie zamach na niezależność mediów.
Moim rozmówcą jest dziś Piotr Dobroniak - Szef programowy portalu Cooltura24. Felietonista londyńskiego tygodnika Cooltura. Video Reporter Zagraniczny Polskiej Agencji Prasowej.
Były korespondent TVP Polonia, współpracował również z Agencją Informacji TVP oraz kilkoma mediami brytyjskimi.
Porozmawiamy o swobodzie pisania, o tym, jaka panuje atmosfera w gronie polsko-angielskich mediów wobec ostatnich wydarzeń w Polsce oraz o tym jak w Wielkiej Brytanii wygląda odpowiedzialność karna mediów.
Czy jako dziennikarz pracujący w UK czujesz się swobodnie pisząc?
Czuję się zupełnie swobodnie. Jedynym ograniczeniem dla mnie jest
kodeks etyki dziennikarskiej, który nie jest obowiązującym prawem, ale zbiorem
etycznych zasad, których powinienem przestrzegać w swojej pracy. Nieprzestrzeganie
tych zasad może spowodować wykluczenie dziennikarza z organizacji
dziennikarskiej, a to równa się praktycznie z wykluczeniem z zawodu – to jest
szersze zagadnienie – nie miałbym np. Press Card, która na terenie UK właściwie
pozwala na pracę dziennikarza – bez niej mógłbym zapomnieć o wejściu do
któregoś z rządowych urzędów czy budynków, nie mógłbym się właściwie nigdzie
akredytować, nie mówić już o robieniu zdjęć w niektórych miejscach.
Natomiast jeżeli mówimy o swobodzie takiej, że ktoś narzuca mi jak
mam pisać, to czegoś takiego nie ma w UK. Nikt tego nie robi. W mojej
10-letniej pracy na Wyspach tylko raz miałem problem z przedstawicielem władz i
to był (nomen omen) przedstawiciel polskich władz w Londynie, a dokładnie
konsul „dobrej zmiany” Krzysztof Grzelczyk, który zażądał sprostowania mojego
felietonu, w którym poruszyłem (ostatnio głośny w Polsce) problem
przetrzymywania wbrew prawu europejskiemu polskich obywateli w ośrodkach
deportacyjnych zwanych potocznie „brytyjskimi Guantanamo” i bierności polskich
władz w tym kontekście.
Moi ówcześni przełożeni zamieścili dla świętego spokoju, pomimo
moich sprzeciwów sprostowanie, jednak bardzo ugrzecznione przez wydział prasowy
ambasady – gdyby sprawa wyszła poza środowisko polskie nasi dyplomaci mogliby
mieć problem z oskarżeniem o naruszenie wolności prasy. Tym bardziej, że opisałem
stan faktyczny.
Co myślisz obserwując sytuacje Polskich mediów w PL? Czy może z kolegami
z pracy rozmawiacie na ten temat? Co mówi się w dziennikarskim otoczeniu w UK i
czy wgl się mówi?
Sytuacja nie jest jakaś dramatyczna jak na razie. Są kraje, które
mają w tym względzie gorzej. Pewnie rozczaruje niektórych, ale Polska nie jest
tematem rozmów wśród dziennikarzy zarówno polskich w UK jak i brytyjskich. Sytuacja
w Polsce jest traktowana raczej jako kuriozum i rzeczywiście zdarza się, że
jakieś wydarzenia są opisywane w brytyjskich mediach, ale nie łudźmy się. Polska
jest ważna tylko w mniemaniu Polaków. Brytyjczycy po równo zajmują się całym światem
jak przystało na post imperium i sami siebie uważają za pępek świata, a jak
wiadomo każdy ma tylko jeden pępek - chociaż mam kolegę, który ma cztery sutki
– jednak o pępkach więcej jak jednym nie słyszałem (śmiech).
W UK ważniejszym tematem od Kaczyńskiego jest Brexit i jego skutki
– w tym temacie ostatnie rządy polskie nie mają dobrej prasy i generalnie
panuje opinia, że polskie rządy nie zajmują się Polakami na Wyspach a jedynie
„podlizują” się i fotografują z ostatnimi przedstawicielami Polski
przedwojennej tudzież reliktami rządu na uchodźstwie.
Rzeczywiście PiS zapowiada większą kontrolę nad mediami, ale to z
punktu polskich dziennikarzy w UK będzie tylko szansa na to, żeby z „wolnym
słowem” wyjść do Polaków w Polsce z Wysp Brytyjskich – byłyby jaja. Kto wie,
może jak się sytuacja rozwinie „reżimowo” to wróci polska sekcja radia BBC, aby
podawać prawdziwe informacje? (śmiech)
Czy osobiście uważasz, że media w UK mogą też być zagrożone pociągnięciem
do odpowiedzialności karnej za treści nieprzyjazne partii rządzącej, tak jak na
dniach TVN24 został obciążony karą prawie 1,5mln zł przez KRRiT?
Zawsze istnieje taka możliwość teoretyczna, ale w praktyce jest to
wątpliwa sprawa. Zarówno media jak i rządzący trzymają się w szachu. Co prawda
kilka lat temu rząd Davida Camerona zmienił przepisy, które pozwalają podawać
do sądu redakcje za pomówienia, ale jednoczenie z nadania Królowej dla zachowania
porządku i wolności prasy powstało stowarzyszenie IMPRESS, które bierze
ewentualny obowiązek prawny na siebie. Mało tego, jest też pierwszą instancją w
rozstrzyganiu sporów na linii redakcje – osoby, które chcą się z redakcjami
sądzić.
Zatem dziennikarze mają wolne pole do działania, oczywiście
przestrzegając kodeksu zarówno dziennikarskiego jak i kodeksu IMPRESS. W tych
kodeksach podstawowym aspektem jest bezstronność – i tak na przykład, jeżeli w
tekście, reportażu telewizyjnym czy radiowym pojawia się wiadomość, że ktoś napadł
na kogoś, to jeżeli taka informacja nie wnosi nic do opisywanej sprawy - nie
podaje się narodowości, religii ani koloru skóry osoby, która zaatakowała. Dla naszych
rodaków akurat dobrze, że w większości wypadków nie podaje się narodowości ;)
W Wielkiej Brytanii jest odpowiednik KRRiT – OFCOM – który pilnuje
przestrzegania kodeksu etyki w mediach broadcastingowych – czyli w radiu, tv i internecie.
Jednak nie ma możliwości nakładania kar za to jak kto relacjonuje jakieś
wydarzenia. Jeżeli ktoś czuje się urażony może iść do sądu jednak najpierw
napotka stowarzyszenie IMPRESS (pod warunkiem oczywiście, że dane medium jest w
tym stowarzyszeniu) a potem czeka go bardzo kosztowna batalia sądowa – mało
kogo stać na takie wydatki.
Podaje przykład.
Dwa lata temu jedna z polskich gazet wydawanych w Londynie napisała
serie artykułów na temat wyciągania pieniędzy z organizacji i fundacji polonijnych
oraz starszych osób. Działać tak miała część działaczy polonijnych w tym jeden
pan, który przeprowadzał fikcyjne remonty za pieniądze wcześniej wymienionych. Często
wystawiając zawyżone rachunki albo wręcz wyłudzając kasę.
Ów pan podał gazetę do sądu. Sprawę przegrał. Jednak w ciągu dwóch
lat nazbierało się około pół miliona funtów kosztów sądowych. Teraz przegrany
musi oddać pieniądze, jednak zanim doszło w ogóle do rozprawy, gazeta musiała
wydać trzysta tysięcy funtów na prawników i opłaty sądowe. Teraz pewnie drugie
tyle będzie musiała czekać na oddanie pieniędzy, jeśli w ogóle uda się jej je odzyskać.
Mało tego, w połowie przygotowania do procesu musiała zrezygnować z kancelarii prawnej,
bo nie miała pieniędzy. Przed terminem rozprawy udało się jej załatwić
prawnika, który finalnie reprezentował ją w sądzie.
Jeżeli chodzi o odpowiedzialność karną (część mediów działa często
na krawędzi prawa i dobrego obyczaju) to redakcje zabezpieczają swoich
dziennikarzy w ten sposób, że pod niektórymi tekstami nie pojawiają się
nazwiska dziennikarzy a są i takie gazety, w których pod żadnym artykułem ani w
stopce redakcyjnej nie ma nazwisk redaktorów i dziennikarzy – patrz The
Economist czy The Sun. Zatem nie ma sprawcy – nie ma sprawy. Można pozwać redakcję,
ale wtedy zaczyna się cały proces o którym wspomniałem wcześniej. Dziennikarz
jest chroniony i nawet nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby zwolnic kogoś z
tajemnicy dziennikarskiej – coś takiego nie występuje.
Są jednak sprawy, które kwalifikuję się jako karne i wtedy sądy nie
mają litości – tu za przykład należy podać bezprawne podsłuchiwanie prywatnych
rozmów przez tabloid News of the World (najstarsza gazeta w UK ever) – tytuł
musiał zniknąć z rynku. Jednak zaznaczam – chodziło o podsłuchiwanie przez
dziennikarzy telefonów osób prywatnych – podsłuchiwanie osób publicznych w
ogóle nie było rozpatrywane przez sąd brytyjski – politycy są na celowniku
prasy i mediów – tak działa demokracja.
Dziennikarz w UK jest zawodem zaufania publicznego i można być
dumnym, że się go wykonuje. W ostatnich latach w PL raczej unikam ujawniania
swojego zawodu i moi znajomi wiedzą, że w towarzystwie osób trzecich nie lubię
o tym rozmawiać – zauważyłem, że w Polsce zawód dziennikarza nie jest obecnie
powodem do dumy.
Dziękuje za rozmowę!
*Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji
0 komentarze